Hironno poprowadził Benona wzdłuż ciała olbrzyma i zeszli z jego boku. Poszli pod skalną ścianę, gdzie na drzewie wisiały krasnoludy i jeden leżał. Hironno podszedł do leżącego i próbował rozerwać więzy rękami. Tymczasem Benon wyciągnął swój sierp i zorientował się, że trzeba go naostrzyć. Podniósł z ziemi gładki kamień i przejechał nim po ostrzu. Przyjrzał się z bliska, kiwnął głową i rozpoczął ostrzenie. Nieprzyjemny zgrzyt obudził krasnoludów wiszących na drzewie. "Ups." pomyślał Benon, przysłuchując się, jak echo roznosi się po wąwozie. Zrezygnował z dalszego ostrzenia. Hałas mógłby rozbudzić olbrzymów.
- Ty masz ostre narzędzie i nic nie mówisz?!- Głos Hironna był pełen pretensji.
Nie wiadomo kiedy Benon stracił swój sierp i Hironno już przecinał sznur.
- Ej! Ale nas tak chyba nie zostawicie?- rozległ się głos z góry.
Benon zadarł głowę. Drzewo było przewrócone całkiem nie dawno, więc miało gęstą koronę. Dopiero stąd ujrzał ludzi i elfów. Byli związani tak samo jak krasnoludy.
- To was jest więcej?!- spytał stojącego obok Hironna.
- Kiedy uda nam się wykształcić skrzydła, wyciągniemy was!- Krasnolud zignorował Benona.
- No bardzo śmieszne, wiesz?!- krzyknął jeden z elfów.
- Ale taka jest prawda!- odezwał się młodszy krasnolud z dopiero wyrastającym zarostem.- Musicie sobie jakoś poradzić!
- Gdyby to był zwykły sznur, to bym się dawno z nim uporał!- zawołał ciemnowłosy elf.
- To czemu dalej tam wisicie?
- Ten sznur jest odporny na magię!
- A na ostrze już nie- dodał Hironno, obracając sierp w dłoni.
Elf przez moment dziwnie patrzał na towarzystwo w dole.
- Nie było was pięciu?
W tym momencie Benon zorientował się, że nie powinno go tu być.
- Aaa, bo jaśnie pan Benon użyczył nam ostrego narzędzia- odparł Hironno, obejmując Benona ramieniem.
- Co tu się, do jasnej kolendry, dzieje?!- wybuchnął i odebrał sierp z ręki Hironna. Vargos zawarczał, równie wkurzony.
- Och, wybacz- odezwał się krasnolud z niewielkim zarostem. Wyciągnął dłoń.- Jestem Korni.
Benon skrzyżował ramiona na klatce piersiowej.
- O co tu biega i do czego wam jestem potrzebny?- spytał.
Korni cofnął rękę.
- Jakoś nie jest zbyt przyjazny.
Ziemia nagle zadrżała.
- Olbrzym!- Hironno pospiesznie nałożył pozornie solidne więzy na kostki i nadgarstki Korniego i swoje. Benon schował się za wielki głaz. Obserwował przez szczelinę między ścianą a kamieniem. Jego oczom ukazał się Kamienny Olbrzym. Był tak wysoki, że tylko głowa wychodziła poza krawędź wąwozu.
- A ty do tej pory śpisz?!- zadudnił olbrzym, kopiąc swojego kompana.- Miałeś pilnować mikrusów!
Drugi olbrzym powoli usiadł.
- A czego ty chcesz?! Mikrusy związane są i nie dadzą rady się uwolnić.
- Nigdy nie wiadomo. Mikrusy chytre są i nigdy nie wiadomo, co wymyślą.
- Ja jednak myślę...
- Ty nie myślisz, pusty kamienny łbie! Lepiej przyrządźmy mikrusów jeszcze dzisiaj i będzie po sprawie.
Benon przypomniał sobie historie zasłyszane w dzieciństwie. Podobno Kamienne Olbrzymy wierzyły, że jak pożrą kilku ludzi na łebka, to ich ciała staną się żywe- takie z krwi i kości. Oczywiście nigdy im się nie udało przekonać, czy to prawda, bo nikt z ludzi nie był na tyle głupi, żeby zbliżać się do ich siedzib, a olbrzymy były zbyt wolne, żeby polować. Powszechnie wiadomo, że Kamienne Olbrzymy odeszły dawno temu, jednak Benon przekonał się, że kilku pozostało.
Nagle zorientował się, że nie ma przy nim Vargosa. Z przerażeniem zobaczył, jak wilk przeszukuje torby uwięzionych, ostawione daleko poza ich zasięg.
- Vargos! Wracaj!- zawołał Benon tak, żeby żaden z olbrzymów nie usłyszał. Niestety za późno.
- Ty, zobacz! Jakaś zwierzyna się przypałętała- powiedział olbrzym, który siedział. Wyciągnął wolną łapę i chwycił skomlącego Vargosa.
- Zostaw go. Interesują nas tylko mikrusy.
- Co za różnica. Jest żywe!- Olbrzym otworzył paszczę. Benon nie wytrzymał.
- Jak masz kogoś zjeść, to mnie!- krzyknął, wyskakując z kryjówki.
Olbrzymy zwróciły się w jego stronę. Jeńcy mieli przerażenie wypisane na twarzach.
- Kolejny mikrus! Ale fart!- Olbrzym odstawił wilka i złapał Benona.
- Czy tobie do reszty odbiło?!- spytał trzymany w drugiej ręce krasnolud.
- Mam nadzieję, że coś wymyślę- odparł Benon.
- Zwiąż go i daj do reszty- zwrócił się drugi wielkolud do towarzysza.
- A czemu by ich nie zjeść od razu?
- Trzeba ich przyrządzić, do diaska! Zostaw go!
Benon został puszczony, jednak nie na ziemię. Spadł w ciemną czeluść wielkiej gardzieli.
Ciąg dalszy nastąpi
Komiczne, doprawdy XD ze śmiechu nie mogę! Cudowne, jak zawsze :D
OdpowiedzUsuń~L.