Pewnie z łazienki poszłaby prosto do łóżka, gdyby nie ten sam dźwięk co ten usłyszany wieczorem. Brzmiało tak, jakby ktoś wyszedł z domu i nie wrócił, zostawiając pogrążonego w tęsknocie psa, który co noc wyje po zaginionym panie. Tym razem Teti nie mogła tego zignorować. Po prostu musiała odkryć tajemnicę pałacu w Olandzie. Kto wie, co to może być?
Podążając za źródłem dźwięku hrabina przeszła korytarzem aż do pałacowej piwnicy. Idąc wąskim pomieszczeniem po swojej lewej miała mur, po prawej- półki z leżącymi w nich butelkami wina i innymi produktami żywnościowymi. Na końcu nie potrzebowała nawet świeczki- przez okno padało wystarczająco dużo księżycowego światła, żeby wszystko oświetlić. Dzięki temu Teti dojrzała drzwi po swojej lewej. Ot zwykłe drzwi- oprócz klapki, która przypominała przejście dla kota, nie miały w sobie nic ciekawego. Jednak to właśnie zza tych drzwi dobiegła kakofonia wyrażająca ból i cierpienie, czyli zwykły ludzki płacz.
Teti ostrożnie uchyliła niedomknięte drzwi i ujrzała pokój przypominający nieco kazamatę więzienną- niewielkie pomieszczenie ze ścianami praktycznie z tego samego budulca, co fundamenty pałacu, czyli kamienia, z jednym tylko oknem wychodzącym na jedną z bocznych uliczek miasta. Jednak tą uliczkę można było oglądać tylko z "żabiej perspektywy". Dziewczynka nie dojrzała szczegółów umeblowania w blasku swojej świecy, jednak to skromne światło wystarczyło na zobaczenie w mroku zarysu łóżka i chudej sylwetki młodego chłopaka z twarzą ukrytą w poduszce, którą kurczowo do siebie przyciskał.
Dziewczynka chciała się wycofać z pokoju, ale w progu coś ją powstrzymało. Gwałtowna zmiana natężenia energii była nieznośna. Teti zrozumiała, że ktoś celowo odizolował pomieszczenie od tej energii. Pamiętała historie, które opowiadały o czarodziejach zamykanych w specjalnych celach, żeby nie mogli używać magii. Albowiem magia działała tylko dzięki energii będącej w powietrzu.
Tylko pytanie, po co ktoś miałby ukrywać człowieka w królewskiej piwnicy?
- Co ty tu robisz?- spytał drżący głos.
Dziewczynka odwróciła się. Chłopak, ubrany w szlafrok, trzymał w rękach coś, co lśniło białym światłem i oświetlało całą kazamatę- była skromnie umeblowana, były tu jedynie łóżko i biurko, a na podłodze leżał dywan. Dodatkowo przy biurku stało krzesło, całe obwieszone ubraniami.
- Wybacz, nie chciałam cię niepokoić- powiedziała Teti.- Po prostu nie dawałeś mi spać. Powinnam już i tak iść.
- Zaraz, poczekaj chwilę!- Elf zbliżył się do dziewczynki.- Nikt mnie tu nie odwiedza, a sam wychodzić nie mogę. Cieszę się, że ktoś jednak nie udał, że nie słyszy...- Przyklęknął i ujął jej dłonie.- Chciałbym cię poznać.
- Ale... jest środek nocy!
- No tak... Powinnaś wrócić do łóżka...- Chłopak wyraźnie posmutniał.
- To może odwiedzę cię w dzień?
- Byłbym niezmiernie wdzięczny! Jak będziesz odchodzić, weź to.- Dał jej tajemnicze światełko. Była to świecąca kulka osadzona na drewnianym trzonie, który wyposażony był w mechanizm umożliwiający oddzielenie obydwóch elementów.- Wygląda trochę niepozornie, ale gdy wyjdziesz z mojego pokoju, ta kulka będzie mogła zmieniać postać! Może stać się płynna jak woda, skoczliwa jak kauczuk, czasem nawet zamienia się w świecący obłok. O wiele lepszy patent niż świece.
- Łał, dziękuję!
- Ale obiecujesz, że przyjdziesz?
- Zrobię co w mojej mocy.
- Tylko pamiętaj, że nikt nie może się dowiedzieć, że o mnie wiesz.
- Dobrze.- Teti wyszła, ale odwróciła się jeszcze w progu.- A jak cię zwą?
- Ja już nie pamiętam swojego imienia...- mruknął elf.
Teti uśmiechnęła się krzepiąco i odeszła.
~~
- Nie chcę jeszcze wstawać...- Teti robiła wszystko, żeby tylko dłużej pospać. Nocna przygoda dała jej się we znaki, a Sorena uparcie próbowała wyciągnąć ją siłą.
- Teti, jest już południe!- dziwiła się siostra.- Powinnaś dawno być na nogach.
- Jak to południe?- Dziewczynka w końcu zdołała usiąść.
- Tak to. Ja i Alindia zdążyłyśmy zjeść śniadanie i odeprzeć masę pytań od władców i księcia.
- A mówili coś o nocnych wyciach?
- Czym?
Dopiero po chwili Tetilian zorientowała się w swoim błędzie.
- Yyy... W nocy coś mnie obudziło. Dlatego jestem taka niewyspana.
- Tak, król pytał, czy dobrze spałyśmy, bo czasem w nocy słyszać, jak bezdomne psy hałasują.
"Bezdomne psy?!" pomyślała dziewczynka z niedowierzaniem.
- No dobra, ubierz się i pójdź do miasta. Alindia zapragnęła dostać świeże truskawki, a wszystkie służki oprócz ciebie mają już inne obowiązki.- Puściła oko i dała jej sakiewkę. Po tym wyszła.
Teti ubrała się, wykonała wszelkie poranne czynności, łącznie ze zjedzeniem śniadania i udała się na rynek. Udało jej się zakupić koszyczek całkiem ładnych truskawek za sztukę srebra i dziesięć miedziaków.
Gdy wracała, postanowiła zerknąć w jedną z bocznych uliczek. Ku swojej radości znalazła nisko osadzone okienko.
Położyła się i zobaczyła, jak chłopak siedzi w swojej kazamacie i ze smętną miną zabiera posiłek spod drzwi. Zapukała w szybę, na co tamten zareagował natychmiastowo. Spojrzał na nią, odłożył talerz i wskoczył na parapet. Pokazał, że okno jest zamknięte na amen i rozłożył bezradnie ręce. Teti wstała i rozejrzała się po uliczce. Po chwili wzięła z ziemi kamień i pomimo wymachującego rękami w geście zatrzymania chłopaka stłukła nim szybę. Pocisk nie wyrządził mu krzywdy, ale elf z jakiegoś powodu spadł z parapetu.
- Coś ci się stało?- spytała zaniepokojona Teti, wsadzając głowę przez powstałą dziurę.
- O rany, ten nagły przypływ energii...- wymamrotał elf.- W przypadku, kiedy jestem od dawna odizolowany, to działa jak solidne uderzenie. Ale... Och, wspaniałe uczucie.
-A po co jesteś tu trzymany?- Dziewczynka weszła do środka i usiadła na parapecie, kładąc koszyk na kolanach.
Chłopak znowu posmutniał. Przysiadł się do biurka i wziął za przygotowywanie kanapki. Albowiem przyniesiono mu chleb i wszelkie składniki, między innymi ser, szynkę i sałatę. W międzyczasie opowiadał.
- Gdy się urodziłem, było jeszcze całkiem normalnie. Jednak gdy osiągnąłem wiek dwunastu lat, zaczęły się objawiać u mnie magiczne zdolności. Rodzice dokładnie przeszukali kroniki swoich rodzin i okazało się, że u obydwojga znalazł się jakiś czarodziej. Niby mieli dzięki temu dowód, ale obawiali się, że ktoś uzna mnie za efekt zdrady mojej matki. Ludzie jej ojca zabiliby mnie i mamę, a ojciec prędzej czy później zginąłby w naszej obronie. Więc do dziś trzymają mnie w ukryciu i wszyscy myślą, że władcy Olandu mają tylko jednego syna- mojego brata.
Teti ze zdumieniem odkryła podobieństwo losu ich obojga.
- O mnie też nikt nie wie.
- Jak to?
- Przejechaliśmy niemal cały kraj, żeby odwiedzić zapraszających nas władców. Moje siostry muszą wyjść za mąż, żeby nasze rodzinne miasto przestało być hrabstwem. Nikt nie wie, że hrabia ma trzecią córkę.
- Coś ty! Czyli jak...
- Udaję służącą, żeby się nie zorientowali. Zaraz... O rany!- Zerwała się na równe nogi.- Muszę iść.
Wzięła do ręki koszyk i pobiegła do pałacu. Owoce na szczęście wciąż wyglądały świeżo, więc Alindia powinna być zadowolona. Dziewczynka zastała całe towarzystwo w miejscu specjalnie przeznaczonym dla gości- na całkiem niemałym balkonie wychodzącym na cudowny ogród, z którego wiatr przywiewał zapachy przeróżnych kwiatów. Owe miejsce od sali tronowej oddzielone było delikatną przeźroczystą zasłoną, powiewającą z gracją na wietrze.
- Oto truskawki, o które prosiłaś, pani.- Teti przyklękła przy siostrze, podając koszyk.
- Jej, jesteś taka kochana!- Alindia cała promieniała. Nic dziwnego, przecież książę był w pobliżu. Rozmawiał z hrabią. Teti dokładnie analizowała jego lewy profil.
Ten sam nieśmiały uśmiech, nieco pewniejsza, ale podobna gestykulacja, otwartość przy opowiadaniu czegoś... Oprócz tego jasne włosy, gładka cera, bystre spojrzenie. Nie było mowy o braku podobieństwa.
Chłopak podszedł do zajadającej z podekscytowaniem truskawki Alindii i odchrząknął. Dziewczyna pospiesznie opanowała emocje.
- Uczyniłabyś mi ten zaszczyt i pozwoliła oprowadzić się po ogrodzie?- Książę nie był zbyt przekonujący. Ton jego głosu przeczył słowom, ale płonącej z podniecenia nastolatce to nie przeszkadzało. Grunt, że się do niej odezwał.
Pech chciał, że Alindia zadławiła się trzymanym w ustach owocem i Teti, jak na wierną służkę przystało, ruszyła z pomocą.
- Wydaje mi się, panie, że hrabina chciała odmówić- powiedziała do zdezorientowanego elfa, obejmując siostrę od tyłu w klatce piersiowej.- Nie zdołała się jeszcze ogarnąć po podróży oraz wczorajszej kolacji. W związku z tym lepiej będzie, jak jeszcze trochę pobędzie sama. Bez ciebie...
Nagle Alindia uniosła dłoń w geście oznaczającym, że już poradzi sobie sama. Wstała i splunęła przeżutą truskawką poza taras, próbując zachować przy tym godność. Wytarła wargi otrzymaną przez zaniepokojonego ojca chusteczką.
- To miło z twojej strony. Chętnie się przejdę. A ty- wskazała palcem Teti- możesz się oddalić. Dziękuję za pomoc.
Chwilę piorunowała dziewczynkę wzrokiem i wzięta pod ramię zeszła razem z księciem schodkami z tarasu do ogrodu. Sorena puściła oko do małej elfki.
- Jesteś wolna- rzekła krótko. Teti więc wyszła.
Zajęła się zwiedzaniem pałacu i dokonała kilka niepozornych odkryć.
- Teti, jest już południe!- dziwiła się siostra.- Powinnaś dawno być na nogach.
- Jak to południe?- Dziewczynka w końcu zdołała usiąść.
- Tak to. Ja i Alindia zdążyłyśmy zjeść śniadanie i odeprzeć masę pytań od władców i księcia.
- A mówili coś o nocnych wyciach?
- Czym?
Dopiero po chwili Tetilian zorientowała się w swoim błędzie.
- Yyy... W nocy coś mnie obudziło. Dlatego jestem taka niewyspana.
- Tak, król pytał, czy dobrze spałyśmy, bo czasem w nocy słyszać, jak bezdomne psy hałasują.
"Bezdomne psy?!" pomyślała dziewczynka z niedowierzaniem.
- No dobra, ubierz się i pójdź do miasta. Alindia zapragnęła dostać świeże truskawki, a wszystkie służki oprócz ciebie mają już inne obowiązki.- Puściła oko i dała jej sakiewkę. Po tym wyszła.
Teti ubrała się, wykonała wszelkie poranne czynności, łącznie ze zjedzeniem śniadania i udała się na rynek. Udało jej się zakupić koszyczek całkiem ładnych truskawek za sztukę srebra i dziesięć miedziaków.
Gdy wracała, postanowiła zerknąć w jedną z bocznych uliczek. Ku swojej radości znalazła nisko osadzone okienko.
Położyła się i zobaczyła, jak chłopak siedzi w swojej kazamacie i ze smętną miną zabiera posiłek spod drzwi. Zapukała w szybę, na co tamten zareagował natychmiastowo. Spojrzał na nią, odłożył talerz i wskoczył na parapet. Pokazał, że okno jest zamknięte na amen i rozłożył bezradnie ręce. Teti wstała i rozejrzała się po uliczce. Po chwili wzięła z ziemi kamień i pomimo wymachującego rękami w geście zatrzymania chłopaka stłukła nim szybę. Pocisk nie wyrządził mu krzywdy, ale elf z jakiegoś powodu spadł z parapetu.
- Coś ci się stało?- spytała zaniepokojona Teti, wsadzając głowę przez powstałą dziurę.
- O rany, ten nagły przypływ energii...- wymamrotał elf.- W przypadku, kiedy jestem od dawna odizolowany, to działa jak solidne uderzenie. Ale... Och, wspaniałe uczucie.
-A po co jesteś tu trzymany?- Dziewczynka weszła do środka i usiadła na parapecie, kładąc koszyk na kolanach.
Chłopak znowu posmutniał. Przysiadł się do biurka i wziął za przygotowywanie kanapki. Albowiem przyniesiono mu chleb i wszelkie składniki, między innymi ser, szynkę i sałatę. W międzyczasie opowiadał.
- Gdy się urodziłem, było jeszcze całkiem normalnie. Jednak gdy osiągnąłem wiek dwunastu lat, zaczęły się objawiać u mnie magiczne zdolności. Rodzice dokładnie przeszukali kroniki swoich rodzin i okazało się, że u obydwojga znalazł się jakiś czarodziej. Niby mieli dzięki temu dowód, ale obawiali się, że ktoś uzna mnie za efekt zdrady mojej matki. Ludzie jej ojca zabiliby mnie i mamę, a ojciec prędzej czy później zginąłby w naszej obronie. Więc do dziś trzymają mnie w ukryciu i wszyscy myślą, że władcy Olandu mają tylko jednego syna- mojego brata.
Teti ze zdumieniem odkryła podobieństwo losu ich obojga.
- O mnie też nikt nie wie.
- Jak to?
- Przejechaliśmy niemal cały kraj, żeby odwiedzić zapraszających nas władców. Moje siostry muszą wyjść za mąż, żeby nasze rodzinne miasto przestało być hrabstwem. Nikt nie wie, że hrabia ma trzecią córkę.
- Coś ty! Czyli jak...
- Udaję służącą, żeby się nie zorientowali. Zaraz... O rany!- Zerwała się na równe nogi.- Muszę iść.
Wzięła do ręki koszyk i pobiegła do pałacu. Owoce na szczęście wciąż wyglądały świeżo, więc Alindia powinna być zadowolona. Dziewczynka zastała całe towarzystwo w miejscu specjalnie przeznaczonym dla gości- na całkiem niemałym balkonie wychodzącym na cudowny ogród, z którego wiatr przywiewał zapachy przeróżnych kwiatów. Owe miejsce od sali tronowej oddzielone było delikatną przeźroczystą zasłoną, powiewającą z gracją na wietrze.
- Oto truskawki, o które prosiłaś, pani.- Teti przyklękła przy siostrze, podając koszyk.
- Jej, jesteś taka kochana!- Alindia cała promieniała. Nic dziwnego, przecież książę był w pobliżu. Rozmawiał z hrabią. Teti dokładnie analizowała jego lewy profil.
Ten sam nieśmiały uśmiech, nieco pewniejsza, ale podobna gestykulacja, otwartość przy opowiadaniu czegoś... Oprócz tego jasne włosy, gładka cera, bystre spojrzenie. Nie było mowy o braku podobieństwa.
Chłopak podszedł do zajadającej z podekscytowaniem truskawki Alindii i odchrząknął. Dziewczyna pospiesznie opanowała emocje.
- Uczyniłabyś mi ten zaszczyt i pozwoliła oprowadzić się po ogrodzie?- Książę nie był zbyt przekonujący. Ton jego głosu przeczył słowom, ale płonącej z podniecenia nastolatce to nie przeszkadzało. Grunt, że się do niej odezwał.
Pech chciał, że Alindia zadławiła się trzymanym w ustach owocem i Teti, jak na wierną służkę przystało, ruszyła z pomocą.
- Wydaje mi się, panie, że hrabina chciała odmówić- powiedziała do zdezorientowanego elfa, obejmując siostrę od tyłu w klatce piersiowej.- Nie zdołała się jeszcze ogarnąć po podróży oraz wczorajszej kolacji. W związku z tym lepiej będzie, jak jeszcze trochę pobędzie sama. Bez ciebie...
Nagle Alindia uniosła dłoń w geście oznaczającym, że już poradzi sobie sama. Wstała i splunęła przeżutą truskawką poza taras, próbując zachować przy tym godność. Wytarła wargi otrzymaną przez zaniepokojonego ojca chusteczką.
- To miło z twojej strony. Chętnie się przejdę. A ty- wskazała palcem Teti- możesz się oddalić. Dziękuję za pomoc.
Chwilę piorunowała dziewczynkę wzrokiem i wzięta pod ramię zeszła razem z księciem schodkami z tarasu do ogrodu. Sorena puściła oko do małej elfki.
- Jesteś wolna- rzekła krótko. Teti więc wyszła.
Zajęła się zwiedzaniem pałacu i dokonała kilka niepozornych odkryć.
~~
- Rozumiem, że mój brat mimowolnie przyciąga do siebie kobiety, ale żadna jeszcze nie zdołała zrobić czegoś tak radykalnego w jego obecności!- Elf zachichotał.
- Wiesz, nie raz jej się to zdarzyło, ale ten ranek to była prawdziwa wpadka!- Także Teti miała wesoły nastrój.
Siedziała na parapecie w kazamacie czarodzieja. Mimo "żabiej perspektywy" dało się ujrzeć zachodzące słońce odbijające się w szybach sąsiedniego budynku.
Chłopak położył się na łóżku i wziął przed siebie lekko podniszczoną książkę, którą dostał od elfki.
- Nadal uważam, że nie jest dobrze tak zabierać książki z królewskiej biblioteki- mruknął.
- A dobrze jest zamykać kogoś w piwnicy, nie zostawiając żadnej książki do czytania?- Dziewczynka zeskoczyła z parapetu na łózko obok elfa.- Niektóre rzeczy same się proszą o zabranie ich z miejsca spoczynku. Ta książka przeleżała w bibliotece chyba kilka lat bez zabierania.
- Tyle że...- Zerknął do środka.- To jest o dojrzewaniu i tych sprawach!
- Właśnie! Założę się, że nigdy nie miałeś czegoś takiego w rękach.- Zeszła z łóżka.
- Nie ma na okładce tytułu, więc musiałaś do niej zajrzeć.- Przewrócił kilka stron i zamarł na kilka sekund. Odchrząknął i ostrożnie odłożył książkę na stolik.- U was się już o tym rozmawia?
- Pewnie tak, ale nie przy mnie.- Teti chodziła na czworakach wzdłuż ścian, jakby czegoś szukała.- Myślę, że mama już od kiedy siostry skończyły trzynaście lat przygotowuje je do małżeństwa, łącznie z... dawaniem szczęścia.
Chłopak uśmiechnął się.
- Gdzie słyszałaś takie określenie?
- Raz był u nas jako gość taki jeden znajomy ojca. Nie raczył uważać na swoje słowa i w końcu kazano mi iść do pokoju. Nigdy więcej go nie widziałam w naszym pałacu.
Teti zwróciła uwagę na haczyk wystający ze ściany na przeciwko łóżka. Szczelina biegnąca obok tworzyła coś bardzo przypominającego zarys drzwi. Elfka chwyciła haczyk i pociągnęła. Fragment ściany przesunął się do przodu o kilka milimetrów. Użyła większej siły, by w końcu ujawnić wnękę o wymiarach około 2 metry na 2 metry na 2,5 metra. Elf zerwał się z łóżka i był już przy Teti.
- Nie do wiary- szepnął zdumiony.- Cały czas to tu było?
- Kiedy byłam w kuchni, znalazłam szyb ukryty w szafce. Domyśliłam się, że prowadzi aż tu.
- Tylko jak? Po co ktoś miałby montować tu coś takiego? Nie rozumiem...
- No chodź!- Dziewczynka weszła do środka.- Tylko... Jak się tym jeździ?
Chłopak ostrożnie wszedł do wnęki i rozejrzał się. Nic w niej nie było, poza ledwo widocznym znakiem narysowanym na lewej ściance. Pogładził go koniuszkami palców i zrozumiał. Zamknął drzwiczki i skupił całą swoją energię. Po jego ramieniu przebiegły lśniące symbole i magia poprzez palce przeszła na znak, który zaświecił na błękitno. Wnęka powoli ruszyła w górę.
- Dawno temu pierwszy właściciel tego pałacu kazał stworzyć system komunikacyjny specjalnie dla swojego syna, który miał magiczne zdolności- wyjaśnił zaskoczonej elfce.- Nikt, kto nie jest czarodziejem nie może go używać.- Jak mogłem o tym zapomnieć?! skarcił się w myślach.
- Ale jak to działa?- zaciekawiła się Teti.
- Wystarczy, że pomyśli się, dokąd chce się pojechać.- Chłopak wytarł kurz ze ścianki.- Tutaj wypisane są pozycje: kuchnia, biblioteka, laboratorium, sala tronowa... Reszta jest zamazana, nie umiem rozczytać.
- To niemożliwe, że to coś jeździ we wszystkie te miejsca.
- Magia pozwala na wszystko.
Wszystko zamarło w bezruchu- dojechali. Z lekkim trudem uchylili drzwiczki i wyszli z szafki oznaczonej napisem "Nie otwierać!" Elf wyprostował się i wziął głęboki wdech. Wspaniale było znów poczuć energię.
Podszedł do blatu, pochwycił talerz i rozpoczął kurs po całej kuchni- otwierał szafki i szuflady, brał owoce, chleb, wędlinę i inne rzeczy; od wielu lat nie był tak szczęśliwy.
- Chyba nie masz zamiaru urządzać wieczerzy?- zauważyła Teti z rozbawieniem.
- Nie, oczywiście, że nie.- Zażenowany chłopak odstawił kilka produktów, zostawiając jabłko, chleb, wędlinę, ser i sok z pomarańczy. Uśmiechnął się niewinnie. To był naprawdę uroczy uśmiech.
Właściwie każda z hrabin miała podobny gust. Skoro dziesięcioletniej elfce się podobał, to co dopiero obeznanej w tych sprawach, prawie dorosłej nastolatce. Czemu nie? Może się uda...
- Chciałbyś kiedyś pokazać się ludziom?- spytała.
Elf odwrócił się do niej i przełknął zjedzony kęs jabłka.
- A jak myślisz? Po tym całym czasie izolacji kontakt z przynajmniej własnymi rodzicami to byłoby coś!
- Mogę ci przedstawić swoją siostrę.
Zakłopotany czarodziej zadławił się kolejnym gryzem owocu. Po chwili opanował sytuację i przybrał wyraz twarzy, dzięki któremu przestał wyglądać jak niewinny chłopiec.
- Taka jesteś cwana? Ledwo odkryłem wyjście ze swojego więzienia, próbujesz mnie zeswatać z nieznaną mi dziewczyną!
- Tego nie powiedziałam!- Speszyła się widząc, że szybko ją przejrzał.- Raz, że to ja odkryłam ten system komunikacji, a nie ty, a dwa- chcę tylko, żebyś poznał kogoś innego niż mnie. Sorena jest dobra i nie zdradzi tajemnicy.
Elf westchnął.
- Może masz rację, ale wiedz, że ja nie dam się w to wciągnąć. Bratu się to podoba? Proszę bardzo, ale ja nie mam zamiaru żenić się dla jakiegoś sojuszu!
- Zwłaszcza, że masz dopiero czternaście lat.
- Słucham?!- Zbliżył się do dziewczynki.- Nie wiem, jak młodo wyglądam, ale zapewniam cię, że mam szesnaście lat!
- Naprawdę? To ile ma twój brat?
- Jest rok starszy.
Teti uniosła brwi.
- Łał, naprawdę młodo wyglądacie!
- Rzeczywiście. Dałabym głowę, że Andro jest w naszym wieku.
Sorena spokojnie zniosła gwałtowną reakcję siostry i nieznajomego. Skwitowała krótko:
- Tetilian, chyba musisz mi coś wyjaśnić.
CDN