wtorek, 27 sierpnia 2013

Przypadkowa przygoda

Niedaleko Wąwozu Kamiennych Olbrzymów Benon zbierał zioła. Ogólnie rzecz biorąc Benon nie był zwykłym krasnoludem (albo przynajmniej takim, jak wyobrażały sobie krasnoludów inne rasy). Nosił czerwoną pelerynę z kapturem, której żaden mężczyzna z godnością by nie założył. Dał się namówić, żeby nazbierał ziół, chociaż to zajęcie typowo kobiece. Ale jemu to nie przeszkadzało. Lubił chodzić po lesie i często dostawał w dzieciństwie burę za późne wracanie do domu.
Tego dnia w poszukiwaniu ziół Benon zapuścił się wyjątkowo daleko; Wąwóz Kamiennych Olbrzymów znajdował się dobre kilka mil na zachód od jego rodzinnego miasta.
Krasnolud nie był sam. Nigdy nie znalazłby tylu ziół, gdyby nie jego wierny przyjaciel Vargos. Ten pies został specjalnie wyszkolony do tropienia konkretnych roślin, a także trufli. Prawdę mówiąc nie był to prawdziwy pies, tylko oswojony wilk, ale i tak dobrze tropił nie tylko rośliny.
Tak więc Benon szedł w stronę wąwozu, wierząc, że Vargos jak zwykle się nie myli.
  - A jakasz to roślina wyrosłaby wśród tych skał?- spytał Benon, rozglądając się po ścianach, które otoczyły go w chwili wejścia do wąwozu. Bo tutaj rosły tylko nagie głazy, na niektórych łatwo można było się skaleczyć, ze względu na ostre krawędzie.
Krasnolud stracił już pojęcie, jak długo idzie, ale mimo to wilk dalej parł naprzód z nosem przy ziemi. Nagle przed nimi wyrosło gruzowisko. Zamiast się zatrzymać Vargos zaczął się wspinać. Benon zwątpił.
  - Te kamienie zatarasowały drogę. Nie ma czego tu szukać.- Odwrócił się na pięcie i zrobił dwa kroki, jednak psa dalej nie było przy nim.- Vargos? Vargos! No chodź tu! Gdzie ty się podziałeś?!
Rozległo się szczekanie. To był sygnał, że wilk coś znalazł. Benon zdumiał się i krok po kroku wlazł na szczyt gruzowiska. Vargos wskazywał konkretne miejsce na skale.
 - No i co tam masz?- Benon odszukał miejsce wskazywanie przez zwierzę. W szczelinie między kamieniami, jakby nigdy nic, rosła sobie roślinka. W świetle zachodzącego słońca jej liście mieniły się złotawym blaskiem. Na szczycie pędu wyrastał pojedynczy pąk.
  - Nie do wiary!- westchnął krasnolud, głaszcząc psa po głowie.- Skąd się tu wzięłaś, mała?
Zachwycał się kwiatkiem i dopiero gdy się wyprostował zrozumiał pewną rzecz.
  - Ale się późno zrobiło. Jak myślisz, chyba będziemy musieli zostać tu na noc, co?
Myśl o nocy pod gołym niebem sprawiła, że Benonem wstrząsnął dreszcz. Nie lubił ciemności, a nigdy się nie zdarzyło się, żeby musiał spać poza domem, w dodatku w wąwozie.
Nie żeby bał się Kamiennych Olbrzymów. Przecież odeszły stąd wieki temu i tylko nazwa pozostała. Chodziło tylko o ciemności.
Lecz wtem stał się cud. Pąk tajemniczej roślinki otworzył się i kwiat zalśnił złotym światłem. Nieco dalej zalśniło kolejne światełko i obok następne. I tak w świetle ostatnich promieni słonecznych wąwóz zalśnił od setki złotych kwiatków. W powietrze uniósł się słodki zapach, który niemal uniósł Benona. Krasnolud poczuł się silniejszy i odważniejszy. On sam tego nie zauważył, ale jego za wcześnie osiwiałe włosy nieco pociemniały.
"No, skoro jest taki stan rzeczy, to mogę spać nawet na kamieniach" pomyślał Benon uszczęśliwiony, że chociaż zapadła ciemna noc, to wąwóz świecił od kwiatków.
Krasnolud chciał się położyć, ale zerwał się, bo prawie zgniótł roślinkę. Wyciągnął swój sierp w celu ścięcia jej, jednak przytrzymana niemal sama wyrwała się z korzeniami. Nie przestała przy tym świecić. Benon wziął swój kosz i ułożył na szczycie ziół Małe Słońce, jak określił roślinkę. Nasunął kaptur na głowę, ułożył się na kamieniu i szczelnie otoczył peleryną. Vargos legł przy nim i obaj zasnęli.

Ciąg dalszy nastąpi

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Wstęp- O czym to właściwie jest?

Dawno temu Krainę zaczęły nawiedzać najgorsze klęski: pożary, powodzie, trzęsienia ziemi i tornada. Występowały na przestrzeni wieków z różną siłą, więc żadna z ras ludzkich się nimi nie przejmowała. Do czasu, kiedy stało się to, czego się obawiano: wszystkie te siły żywiołów połączyły się, tworząc jedną katastrofę tak straszliwą, jakiej jeszcze żadna żywa istota nie widziała.  Ludzie, elfy (wtedy jeszcze tak samo żywotne jak ludzie), nawet nieugięte krasnoludy uciekali całymi koloniami przed zabójczą mocą Chaosu. Robiło się coraz gorzej. Smoki rozmnożyły się w przerażających ilościach, pokrzepione powiększoną siłą wszystkich żywiołów, przez co powoli malała liczebność gatunku ludzkiego.
Wszyscy pogodzili się z faktem, że to już koniec i tak ma być. Lecz wtedy ujrzeli Jego. Wyłonił się niespodziewanie z tornada ciskającego głazami, ogniem i wodą. Spojrzał na świat ogarnięty złem i zniszczeniem. Świat ogarnięty Chaosem. On spojrzał na to wszystko i tylko powiedział: "Wygląda na to, że trzeba tu trochę posprzątać." Uniósł ręce i zalśnił, kiedy chmury rozstąpiły się, ukazując słońce. W jednej chwili zgasły pożary, cofnęły się powodzie, trzęsienia ziemi ustały, a tornada zmalały. Na spękanej, a jednak wilgotnej i usianej potarganą roślinnością i głazami ziemi stała maszkara z czterema łbami: orlim, jelenim, niedźwiedzim i koźlim, usadowionymi w korpusie wielkiego kota i skrzydłami drapieżnego ptaka. Bestia przeraziła ludzi, elfów i krasnoludów, porykując czterema paszczami, On stał bez cienia lęku. "Ładnie to tak psuć i straszyć innych?" rzekł. "Chyba trzeba pokazać ci, gdzie twoje miejsce." Grunt rozstąpił się pod łapami hybrydy, która z wrzaskiem z czterech paszcz spadła w czeluść powstałej rozpadliny.
On zbliżył się do młodego drzewka, poturbowanego przez siłę żywiołów i pazury smoków, ale dzielnie trzymającego się ziemi. W Jego rękach zmieniło się w młodą kobietę, która z przestrachem patrzała na skutki działania Chaosu. "Spójrz" rzekł do kobiety. "Świat potrzebuje twojej pomocy. Zasiej nowe rośliny, niech ten świat znów oddycha zielonymi płucami, niech ziemia będzie żyzna. Przywróć temu światu życie, Naturo."
Kiedy kobieta zwana Naturą ruszyła, by ożywić spękaną ziemię, On zwrócił się do ludu: "Nie musicie się już bać. Jeśli chcecie okazać wdzięczność, powiadajcie z pokolenia na pokolenie, że o to Chaos ocalił świat przed zagładą i stał się waszym Bogiem." Wtedy znikł.
Tymczasem Natura odkryła, że potrafi zmienić głazy w istoty ludzkie. Nie takie jak inne rasy, w dodatku krępe i z cechami zewnętrznymi i wewnętrznymi kóz, koni i innych zwierząt, ale pełne optymizmu. W ten sposób Natura oczyściła ziemię z kamieni i stworzyła nową rasę- skrzatów, którzy pomogli pozostałym odzyskać dawną swobodę.
                                 fragment Historii Krainy autora anonimowego

Opowieści będą miały w sobie nieco komizmu, nieco powagi, będą wątki o znaczeniu przyjaźni, o miłości (także braterskiej i rodzicielskiej) i o sprawach, które dręczą każdego z nas. Wszystkie będą miały miejsce w Krainie- miejscu zamieszkanym przez magiczne stworzenia, którego mieszkańcy nie zawracali sobie głowy nazwaniem swojej ojczyzny.